STRADUNIA Strona Główna STRADUNIA
Nasza wieś... Wasz Świat !!!

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Opowiedz mi swoją historię
Autor Wiadomość
Romano
medal za tyle postów!


Dołączył: 02 Gru 2007
Posty: 200
Poziom: 13
HP: 0/370
 0%
MP: 176/176
 100%
EXP: 6/30
 20%
Wysłany: Pon 10 Gru, 2012 19:25   

Ronald Russell


Dzisiejsze nieśmiałe dziecko, to to, z którego wczoraj się śmialiśmy.

Dzisiejsze okrutne dziecko, to to, które wczoraj biliśmy.

Dzisiejsze dziecko, które oszukuje, to to, w które wczoraj nie wierzyliśmy.

Dzisiejsze zbuntowane dziecko, to to, nad którym się wczoraj znęcaliśmy.



Dzisiejsze zakochane dziecko, to to, które wczo­raj pieściliśmy.

Dzisiejsze roztropne dziecko, to to, któremu wczoraj dodawaliśmy otuchy.

Dzisiejsze serdeczne dziecko, to to, któremu wczoraj okazaywaliśmy miłość.

Dzisiejsze mądre dziecko, to to, które wczoraj wychowaliśmy.

Dzisiejsze wyrozumiałe dziecko, to to, któremu wczoraj przebaczyliśmy.



Dzisiejszy człowiek, który żyje miłością i pięknem, to dziecko, które wczoraj żyło ra­dością.
 
     
Romano
medal za tyle postów!


Dołączył: 02 Gru 2007
Posty: 200
Poziom: 13
HP: 0/370
 0%
MP: 176/176
 100%
EXP: 6/30
 20%
Wysłany: Nie 24 Mar, 2013 19:35   

Z notatnika Wieska Jindraczka:
-----------------------------------------
Umarł narkoman i trafił do piekła . Przekroczył bramę i zamiast ognia widzi ogromne pole konopi .
Biegnie żeby zerwać trochę liści na jointa , a tu pojawia się diabeł i mówi :
- "po co się męczysz tam masz zerwane" .
Faktycznie obok pola leży wielka hałda zerwanych liści . Wziął trochę żeby ususzyć , a diabeł znowu mówi :
- "po co się męczyć tam masz ususzone" .
Obrócił się narkoman i patrzy , a tu obok góra suszu . Wziął garść suszu i zaczyna skręcać , a diabeł na to :
- "po co się męczysz przecież masz gotowe jointy" .
I rzeczywiście . Patrzy narkoman a tuż przy nim pryzma gotowych jointów . Wybrał największego i najgrubszego , podchodzi do diabła i pyta :
- "diable masz zapałki" .
A diabeł mu na to ze śmiechem odpowiada : "BYŁBY OGIEŃ , BYŁBY RAJ" .
 
     
jupp
weteran forum

Wiek: 53
Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 118
Poziom: 9
HP: 0/193
 0%
MP: 92/92
 100%
EXP: 18/20
 90%
Wysłany: Nie 12 Maj, 2013 19:05   

Ja moja ostatnio historyjka jest tako! ( ale to tak jeno miedzy nami)
Otuz jo i moja rodzina zyjemy juz bardzo, bardzo dlugo poza Straduniom.
Moja mama ta staro ciekawo baba, to mi koze co niedziela do tej „ Gazetki Glosu Serca“ patrzec
i jej opowiadac kto kosciol sprzonto, kedy zas bendom pakety do biednych,itd. A nojbardziej to jom
interesuje za kogo som Mszy w kosciele. Jo mysla ze ona chce wiedziec czy juz naprawde wszystkich przezyla albo se tam jeszcze ktos z tych dojrzalych ludzi po straduni krzonto.
Moja mama to ci durch zykol, jo padom kto w zyciu tyle zlego nawykuszo ten wie za co teraz musi na starosc zykac. A jo zech jest winny ze wasz faroz Lubczyk eno pisze jak mu se chce do tej Gazetki.
Ona pado wiesz synek to jest niemozliwe co jo o tym sondzam. Bo jak by dzieci tak pilnie zadanie domowe odrabialy,“jak ten faroz do tej gazetki pisze“ to zostanom siedziec a z roboty to by juz kazdy downo wyleciol. Ale jo na faroza nie moga nic powiedziec.
On mo napewno za duzo roboty, bo te stradunioki to sztalujom jeda msza za drugom, niekedy i dwie w jeden dzien, to jest robota! Potem mo za duzo pieniedzy i zas nie mo czasu zeby se jakimis pirdolami z gazetkom zajmowac .
Straduniok
 
     
Włodek Lubański
medal za tyle postów!


Wiek: 70
Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 548
Poziom: 21
HP: 0/996
 0%
MP: 475/475
 100%
EXP: 30/56
 53%
Wysłany: Sro 18 Wrz, 2013 18:24   

RADA/PORADA
Uczeń poprosił mistrza:
- Jesteś taki mądry. Zawsze masz dobre samopoczucie, nigdy się nie złościsz. Pomóż mi, abym i ja stał się taki jak ty.
Mistrz zgodził się i poprosił ucznia, by ten przyniósł kartofla i plecak.
- Gdy się na kogoś obrazisz lub rozzłościsz i zachowasz urazę, - powiedział mistrz, - weź jednego kartofla, napisz na nim imię człowieka, z którym miałeś konflikt i włóż kartofla do plecaka.
- To wszystko? – zapytał zdumiony uczeń.
- Nie - odparł mistrz. – Musisz zawsze nosić ten plecak przy sobie. Za każdym razem, gdy się na kogoś pogniewasz – dorzucaj kolejnego kartofla.
Uczeń pilnie wykonywał polecenia mistrza. Mijał czas, plecak wypełnił się kartoflami i stał się ciężki. Noszenie go wszędzie ze sobą było sporą niewygodą. W dodatku, kartofel, który trafił do plecaka jako pierwszy, zaczął gnić, pokrył się lepkim śmierdzącym szlamem. Inne kartofle puszczały pędy, psuły się, wydzielały ostry, nieprzyjemny zapach.
Uczeń przyszedł do mistrza i zaczął się skarżyć:
- Nie mogę tego świństwa wszędzie ze sobą nosić. Po pierwsze, plecak jest za ciężki, a po drugie – kartofle się psują. Zaproponuj inne rozwiązanie.
Mistrz odpowiedział:
- To samo dzieje się w twojej duszy. Po prostu nie zauważasz tego od razu. Działania zmieniają się w nawyki. Nawyki stają się charakterem, który produkuje złowonne cechy. Dałem ci możliwość obserwacji tego procesu. Za każdym razem, gdy postanowisz się obrazić lub odwrotnie – obrazić kogoś – zastanów się, czy jest ci potrzebny dodatkowy kartofel.
_________________
"Możemy być tylko tym, kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej."
T. Goodkind
 
     
agger
weteran forum


Wiek: 70
Dołączył: 05 Lut 2008
Posty: 145
Poziom: 11
HP: 0/272
 0%
MP: 130/130
 100%
EXP: 3/25
 12%
Wysłany: Pon 07 Paź, 2013 09:41   

MOJE KAMIENIE ŻYCIA...
Pewnego dnia, pewien stary profesor został zaangażowany aby przeprowadzić kurs dla grupy dwunastu szefów wielkich koncernów amerykańskich, na temat skutecznego planowania czasu.
Kurs ten był jednym z pięciu modułów przewidzianych na dzień szkolenia. Stary profesor miał więc do dyspozycji tylko jedna godzinę by wyłożyć swój przedmiot. Stojąc przed ta elitarna grupa (która była gotowa zanotować wszystko, czego ekspert będzie nauczał), stary profesor popatrzył powoli na każdego z osobna, następnie powiedział: "Przeprowadzimy doświadczenie". Z pod biurka, które go oddzielało od studentów, stary profesor wyjął wielki dzban (o pojemności 4 litrów), który postawił delikatnie przed sobą.

Następnie wyjął około dwunastu kamieni, wielkości piłki do tenisa, i delikatnie włożył je kolejno do dzbana. Gdy dzban był wypełniony po brzegi i niemożliwym było dorzucenie jeszcze jednego kamienia, podniósł wzrok na swoich studentów i zapytał ich: "Czy dzban jest pełen?" Wszyscy odpowiedzieli: "Tak" Poczekał kilka sekund i dodał: "Na pewno?". Następnie pochylił się znowu i wyjął spod biurka naczynie wypełnione żwirem. Delikatnie wysypał żwir na kamienie po czym potrząsnął lekko dzbanem. Żwir zajął miejsce miedzy kamieniami... aż do dna dzbana. Stary profesor znów podniósł wzrok na audytorium i znów zapytał: "Czy dzban jest pełen?"

Tym razem świetni studenci zaczęli rozumieć. Jeden z nich odpowiedział: "Prawdopodobnie nie" "Dobrze" odpowiedział stary profesor. Pochylił się jeszcze raz i wyjął spod biurka naczynie z piaskiem. Z uwaga wsypał piasek do dzbana. Piasek zajął wolna przestrzeń miedzy kamieniami i żwirem. Jeszcze raz zapytał: "Czy dzban jest pełen?"

Tym razem, bez zająknienia, świetni studenci odpowiedzieli chórem: "Nie", "Dobrze" odpowiedział stary profesor. I tak, jak się spodziewali, wziął butelkę wody, która stała na biurku i wypełnił dzban aż po brzegi Stary profesor podniosł wzrok na grupę studentów i zapytał ich: "Jaka wielka prawdę ukazuje nam to doświadczenie?" Niegłupi, najbardziej odważny z uczniów, biorąc pod uwagę przedmiot kursu, odpowiedział: "To pokazuje, ze nawet jeśli nasz kalendarz jest całkiem zapełniony, jeśli naprawie chcemy, mażemy dorzucić więcej spotkań, więcej rzeczy do zrobienia". "Nie" odpowiedział stary profesor, "To nie o to chodziło".

"Wielka prawda, która przedstawia to doświadczenie jest następujaca: jeśli nie włożymy kamieni, jako pierwszych do dzbana, później nie będzie to możliwe". Zapanowało głębokie milczenie, każdy uświadomił sobie oczywistość tego stwierdzenia.

Stary profesor zapytał ich: "Co stanowi kamienie w waszym życiu?" "Wasze zdrowie?", "Wasza rodzina?", "Przyjaciele?", "Zrealizowanie marzeń?", "Robienie tego, co jest wasza pasja?" "Uczyć się?", "Odpoczywać?", "Dać sobie czas...?", "Albo jeszcze cos innego?", "Należy zapamiętać, ze najważniejsze jest włożyć swoje KAMIENIE jako pierwsze do życia, w przeciwnym wypadku ryzykujemy przegrać... własne życie Jeśli damy pierwszeństwo drobiazgom (żwir, piasek), wypełnimy życie drobiazgami i nie będziemy mieć wystarczająco dużo cennego czasu, by poświęcić go na ważne elementy życia.

Zatem nie zapomnijcie zadać sobie pytania: "Co stanowi kamienie w moim życiu?"

Następnie, włóżcie je na początku do waszego dzbana (życia) "Przyjacielskim gestem dłoni, stary profesor pozdrowił audytorium i powoli opuścił salę...

Co jest Twoim kamieniem, skałą, opoką?
Spraw Panie abyś był zawsze na właściwym miejscu w naszym życiu.
Amen.
 
     
Romano
medal za tyle postów!


Dołączył: 02 Gru 2007
Posty: 200
Poziom: 13
HP: 0/370
 0%
MP: 176/176
 100%
EXP: 6/30
 20%
Wysłany: Pon 07 Paź, 2013 10:17   

Obejrzyj...

http://www.youtube.com/wa...33B562E429A3287
 
     
daniel.a
weteran forum


Wiek: 53
Dołączył: 14 Lis 2008
Posty: 132
Poziom: 10
HP: 0/230
 0%
MP: 110/110
 100%
EXP: 12/22
 54%
Wysłany: Wto 08 Paź, 2013 19:36   

MOST...
Pewien człowiek pracował jak operator zwodzonego mostu. Kiedy podnosił most, przepływały pod nim barki, opuszczając go przepuszczał mknące po szynach pociągi. Pewnego dnia wziął ze sobą do pracy swego kilkuletniego jedynego synka. Gdy wykonywał swoje rutynowe czynności, jego syn bawił się na zewnątrz dyżurki. Wtem rozległ się dźwięk telefonu, który jak zwykle był zapowiedzią informacji o nadjeżdżającym pociągu. Szybko włączył urządzenie opuszczające most i właśnie wtedy usłyszał przeraźliwy krzyk swego syna. Gdy wyjrzał na zewnątrz, zobaczył, że jego noga uwięziona została w trybach maszyny, które powoli miażdżyły ją i wciągały do środka. W tej chwili usłyszał także sygnał nadjeżdżającego z oddali pociągu. W tak dramatycznej sytuacji miał jedynie dwie możliwości - opuścić lub podnieść most wybawiając syna od śmierci, ale skazując na nią setki pasażerów nadjeżdżającego pociągu.
Ojciec wybrał śmierć syna...

Kiedy pociąg przejeżdżał po moście, niektórzy ludzie uśmiechnięci machali mu rękoma na powitanie. On tymczasem stał zalany łzami, a jego serce przeszywał ogromny ból z powodu męki, w jakiej zginął jego jedyny, ukochany syn.

Kilka dni temu bezczynnie przechadzałem się po pewnym korytarzu. Czekałem na przyjaciół, którzy w każdej chwili kończyć mieli próbę swego zespołu. Z nudów przez zupełny przypadek podniosłem niewielką, gęsto zapisaną kartkę, która leżała na jakimś stole. Zacząłem czytać. Początkowo bezmyślnie, całkowicie odruchowo. Jednak już po kilku zdaniach zapomniałem o ludziach, na których czekałem. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz. Przebiegałem oczyma tekst, który rozpoczął ten felieton...

Kiedy skończyłem, zupełnie bezwiednie wsunąłem tę karteczkę do kieszeni spodni. Sądzę, że Was również bardzo to poruszyło. Zamyślony siedziałem na zimnych schodach w ciemnym korytarzu. I właśnie wtedy jak jeszcze nigdy dotąd znienacka dotarło do mnie, że przed dwoma tysiącami lat ktoś cierpiał w ten sam sposób. Ktoś utracił ukochanego syna, by także ratować ginących ludzi. Jego dziecko nie zginęło w trybach maszyny umożliwiającej unoszenie zwodzonego mostu. Umierało znacznie dłużej. Przybite kilkunastocentymetrowymi gwoździami do drewnianego krzyża.

Tamtego wieczora chyba pierwszy raz w życiu zupełnie świadomie zdałem sobie sprawę z cierpienia, jakie stało się przed wiekami udziałem Boga. Poświęcił swego syna, byśmy mogli żyć. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego ta śmierć była konieczna, dlaczego nie można było rozwiązać tego inną drogą. Widocznie nie można było... Pan Jezus, kiedy chodził jeszcze po ziemi, wypowiedział takie słowa:

"Większej miłości nikt nie ma, nad tę, jak gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich"

I tak, jak powiedział, to uczynił. Zmarł przybity do krzyża za nasze winy. Także Twoje... Jego śmierć jest najlepszym dowodem na to, iż jest ktoś, kto Cię akceptuje i kocha.

Jeśli dotąd nie miałeś okazji, przyjmij go jako swego Pana i Zbawiciela. To nie jest trudne. Wystarczy mały krok. Naprawdę niewielki. Właśnie w tej chwili masz okazję podjąć najważniejszą decyzję swego życia. Nie bądź już więcej obojętny na tę miłość.
 
     
Włodek Lubański
medal za tyle postów!


Wiek: 70
Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 548
Poziom: 21
HP: 0/996
 0%
MP: 475/475
 100%
EXP: 30/56
 53%
Wysłany: Nie 02 Mar, 2014 11:26   

Z życia wzięte...

SYN: Tato, mogę Cię o coś zapytać?
TATA: No jasne, o co chodzi?
SYN: Tato, ile zarabiasz na godzinę?
TATA: To nie twoje sprawa. Dlaczego zadajesz mi takie pytanie?
SYN: Ciekawy byłem. Powiedz mi proszę ile zarabiasz na godzinę.
TATA: No,jak tak bardzo chcesz wiedzieć zarabiam 100 $ na godzinę.
SYN: Oj! (z opuszczoną głową), tato, pożyczyłbyś mi 50 $?
Tata się wkurza.
TATA: Jedyny motyw dlaczego mnie o to zapytałeś, bo chciałeś żebym pożyczył ci pieniędzy na zakup jakieś głupiej zabawki, albo innej bezsensownej rzeczy do swojego pokoju i do łóżka.
Zastanów się nad tym dlaczego jesteś takim egoistą. Ja pracuję ciężko cały dzień a ty zachowujesz się tak niedojrzale.

Mały chłopczyk poszedł w ciszy do swojego pokoju i zamknął drzwi.
Mężczyzna usiadł i myśląc o pytaniu chłopca i jeszcze bardziej się zdenerwował. Jak on mógł zadać mi takie pytanie. Zaczął rozmyślać.
Może miał potrzebę kupić coś niezbędnego za te 50 $, nie pyta często o pieniądze.
Mężczyzna poszedł do pokoju chłopca i otworzył drzwi.

TATA: Śpisz synku?
SYN: Nie tato, nie śpię
TATA: Tak sobie pomyślałem, że może byłem zbyt surowy dla ciebie. To był naprawdę ciężki dzień dla mnie i wyładowałem się na tobie. Oto 50 $ o które mnie poprosiłeś.
Mały chłopiec usiadł na łóżko i uśmiechnął się.
SYN: Ach, dziękuję tato.
Po czym spod poduszki wyciągnął pomarszczone banknoty. Mężczyzna zobaczywszy, że chłopiec miał pieniądze zaczyna się denerwować.
TATA: Dlaczego chcesz pieniądze skoro je masz?
SYN: Ponieważ nie miałem wystarczająco, ale teraz już mam.
Tato, mam 100 $ teraz. Mogę kupić jedną godzinę z twojego czasu. Proszę przyjdź wcześniej jutro z pracy. Chciałbym zjeść z tobą kolację.
Tata oniemiał. Objął synka i błagał o przebaczenie.
To jest tylko historyjka, która ma przypomnieć wam wszystkim, że nie jest tylko ważne aby pracować ciężko całe życie. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że czas ucieka nam między palcami, a my nie spędzamy go z osobami bliskimi, ważnymi, tymi które kochamy. Jeżeli umarlibyśmy jutro, firma dla której pracujemy łatwo nas zastąpi w kilka dni, ale rodzina i przyjaciele będą nas opłakiwać przez resztę ich życia. Pomyślmy więc dlaczego tak bardzo jesteśmy pochłonięci pracą. Istnieją ważniejsze rzeczy.
_________________
"Możemy być tylko tym, kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej."
T. Goodkind
 
     
agger
weteran forum


Wiek: 70
Dołączył: 05 Lut 2008
Posty: 145
Poziom: 11
HP: 0/272
 0%
MP: 130/130
 100%
EXP: 3/25
 12%
Wysłany: Nie 16 Mar, 2014 13:17   

BEZ RĄK i NÓG...

Zachęcam do obejrzenia.

Polskie napisy są. http://www.youtube.com/watch?v=k3MvN1xnTOQ
 
     
daniel.a
weteran forum


Wiek: 53
Dołączył: 14 Lis 2008
Posty: 132
Poziom: 10
HP: 0/230
 0%
MP: 110/110
 100%
EXP: 12/22
 54%
Wysłany: Czw 26 Lut, 2015 09:11   

Zna ktoś może te codzienne rozważania?...
http://dar-opole.pl/index...-ze-slowem.html

Niedawno,znalazłem tam ciekawy tekst...

Minutka ze Słowem
-------------------------------

Religijna przemoc?
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''

Żadna mama nie pyta swojego chorego syna o to, czy ma ochotę zjeść
tabletki i wypić syrop. Mama nie pyta również swojej ukochanej
córeczki, czy mając odpowiedni wiek, chce w końcu iść do szkoły, czy
jeszcze ze dwa lata pobawiłaby się na placu zabaw. Ojciec nie zastanawia
się nad tym, czy dziecko ma ochotę jechać wspólnie z rodzicami na
urlop, czy akurat teraz się jemu odwidziało; urlop został zaplanowany,
zaliczka zapłacona i koniec. Nie ma dyskusji…

W dobie „dzikiej wolności” prawie wszyscy są przewrażliwieni na
punkcie religijnym. Prowadzić dziecko do kościoła na szkolną Mszę,
jeśli tylko ono nie ma ochoty, to przemoc. Zobowiązać dziecko do
nauczenia się na pamięć kilku modlitw, jeśli nie ma na to ochoty, to
przemoc. Zobowiązać ucznia do wejścia do kościoła, który jest jednym
z obiektów zaplanowanych do zwiedzania w czasie szkolnej wycieczki, jeśli
nie ma ochoty, to przemoc…

Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał
lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po
skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie
zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie
pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych.
Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po
trzech dniach odnaleźli Go w świątyni.

Może dziś stawiono by Maryję i Józefa przed sądem i oskarżono o
przemoc religijną na dziecku? Może ze względu na nieupilnowanie dziecka,
ograniczono by im prawa rodzicielskie? Co za czasy…

Panie Jezu, wypełni serca rodziców miłością do swoich dzieci. Udziel
im też odwagi, aby z głębokim pokojem wychowywali je w duchu
pobożności i wiary.

podpowiada ks. Gienek Ploch
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 13